Thursday, May 27, 2010

Majowe fatum

Na poczatku musze podziekowac Bogu, za to ze wszyscy jestesmy cali i zdrowi i na szczescie nic nikomu sie nie stalo.

Miesiac maj zapisze sie nam w pamieci jako miesiac nieszczesliwych zdarzen i wypadkow.

Pomieszam chronologie zdarzen i napisze od najbardziej dla mnie dramatycznych i powaznych.

Pisze ze szpitala. Jestem ty z Dominikiem. Wszystko jest juz ok.
... Zabralam Adasia i Dominika do lekarza, ze wzgledu na kaszel i katar Adasia oraz zatkany nosek Dominika. Chcialam miec pewnosc, ze wszystko jest w porzadku, tym bardziej, ze mnie pobolewa gardlo, a Lukasz jest zakatarzony i tez go drapie w gardle.

W gabinecie u pani doktor Dominik spadl ze stolu/ lozka. Schylilam sie do placzacego Adasia, zeby go poglaskac i w ulamku 2 sekund Dominik wyladowal na podlodze. Doktor w tym czasie zajrzala do karty. Zadna z nas nie wierzy ,ze to sie stalo , a jednak.

Dominis plakal przestraszony, ale juz po 10-15 min, po tym jak wypil mleko( z butelki, niestety odmowil piersi od trzesacej sie z szoku mamy) zaczal sie usmiechac.
Poniewac uderzyl glowka zostalismy skierowani do szpitala na tomografie glowy.
Wyniki sa w porzadku, poza jedna mala kreska, ktora niestety oznacza malutkie pekniecie kosci glowki. Jestesmy na obserwacji przez noc. Rano przyjdzie dzieciecy neurolog. Nasza Pani doktor przyjechala do nas po osmej wieczorem i spedzila z nami 2 godziny, Uwaza ze wszystko jest w porzadku, nie ma powodu do obaw, ale polecono nam zostac w szpitalu.

Dziekuje Bogu za to,ze nic powaznego sie nie stalo. Jednoczesnie mam w sobie ogromne poczucie winy, ktore nie pozwala mi spac, dlatego pisze.

No comments: